czwartek, 25 września 2014

Rozdział 18



Nie sprawdzony!

Oboje patrzyliśmy się na siebie przez chwilę, po czym Justin podszedł do mnie bliżej. Co ja mam odpowiedzieć? Czemu to musi być takie trudne?
- Ja...
- Nic nie mów, po protu już jedźmy do domu. - westchnął a ja go posłuchałam i wsiadłam do auta.
Droga do domu minęła cicho, jak zawsze, mimo to się denerwowałam, wiedziałam, że nie możemy tego tematu tak zostawić. 

Wysiadłam z auta i szybko pobiegłam do domu chłopaka. Rozebrałam się i powędrowałam na górę zatrzaskując się w łazience.
Cholera.
Przynajmniej tutaj mogę spokojnie pomyśleć. Nigdy nie byłam w takich sytuacjach, dlatego jest mi ciężko. Nie wiem czy to można nazwać problemem ale to chyba tak jakbym nazwała problemem Justin'a, więc nie, to nie to. To po prostu... Nie wiem. To jest ciężkie. Odkręciłam wodę i zobaczyłam czy jest ciepła. Na szczęście. Zdjęłam wszystkie ciuchy i wskoczyłam pod ciepły prysznic. 
Nagle w pomieszczeniu rozległ się mały hałas.
- Co? - szepnęłam ostro, ignorując jego rosnący cwaniacki uśmiech.
- Chciałbym się przyłączyć. - jego spodnie spadły z hukiem na dół a on bez mojego pozwolenia, po prostu wskoczył pod prysznic, śmiejąc się.
- Nie wierzę...
- To lepiej uwierz. - szepnął mi cicho do ucha.
Szybko się odsunęłam i skrzyżowałam ręce na piersiach.
Chłopak chciał po mnie sięgnąć ale ja odsunęłam się jeszcze dalej.
- Jestem zła.
- Kochanie... - zamruczał, a w moim podbrzuszu rozpłynęło się przyjemne uczucie.
Nagle objął mnie od tyłu i zaczął szeptać słówka, których nigdy bym się nie spodziewała.
Co on ze mną robi?
- Wiem, że to lubisz. - zaczął wcierać we mnie płyn i lekko masować moje ramiona.
- Zobacz jak twój puls przyspiesza, mogę to zobaczyć nawet na twojej delikatnej skórze. - znowu szepnął zciszonym głosem a ja nie mogłam się powstrzymać i jęknęłam z przyjemności. Dobrze wiedziałam, że teraz się uśmiecha.
- Taka piękna... - mówi dalej a ja po prostu się rozpływam.
Nigdy nie doznałam takiego uczucia, nigdy nie poznałam takiego wspaniałego człowieka i co najważniejsze, nigdy nie doświadczyłam tylu pięknych uczuć w tak krótkim czasie.
Jedyne co mogę zrobić, to podziękować Justin'owi, że jest.

*

Kiedy obudziłam się w sobotę, było słonecznie, ale daleko, daleko widziałam chmury, które oznaczają, że tylko do popołudnia mogę korzystać ze słońca, bo później prawdopodobnie znowu będzie padać. Jeśli mam być szczera, jestem lekko zdenerwowana obudzeniem Justin'a, ponieważ ostatniej nocy zasnęłam przy dźwięku jego oddechu. Może dla niego to nic nie znaczy, ale dla mnie to było coś nowego i uważam to za trochę słodkie i intymne. Oczywiście pewnie przesadzam, Justin prawdopodobnie miał spał z wieloma dziewczynami. Zasadniczo słuchałam tylko jego kilku krótkich, seksualnych zdań i czasami coś wymamrotałam. Nawet nie mogę sobie wyobrazić co będzie, jak będziemy uprawiać seks....Boże, o czym ja myślę.
Spojrzałam w dół na paznokcie, kiedy usłyszałam głos i śmiech Justin'a. 
Moje oczy złapały jego wzrok, a moje serce na chwilę zatrzymało się. Justin uśmiechnął się i puścił mi oczko, po czym założył Ray Bany. 
- Co jest? - spytał rozciągając się.
- Nic, po prostu patrzę. - uśmiechnęłam się niezręcznie.
- Patrzysz? - uśmiechnął się i podszedł do mnie bardzo blisko, za blisko. - myślałaś już nad tym co wczoraj powiedziałem? - zapytał, a ja momentalnie odwróciłam wzrok.
- Ja... um, trochę tak ale ja...
- Nie śpiesz się, po prostu przemyśl na spokojnie, chociaż nie za długo, bo niepokoje się, że nie chcesz ze mną...
- To nie chodzi o to... to po prostu trudne. - westchnęłam nerwowo. 
Wstałam i nagle wpadłam prosto na Justin'a, który widać po ustach chciał coś powiedzieć.
- Myślę, że mogę Ci w tym pomóc. - uśmiechnął sie szeroko. 

Chciałam się odsunąć ale Justin mnie nie puścił, kładąc mnie na kanapę.
Chciałam zapiszczeć, ale dźwięk utknął w moim gardle, kiedy zobaczyłam pochylającego się nade mną chłopaka. A potem jego usta znalazły się na moich, całując mnie.

Justin położył mnie, dzięki czemu nasze uda się stykają. Zamknęłam oczy, starając się uspokoić swój oddech, ale nie mogłam tego zrobić. Justin zawsze wywiera na mnie taki efekt.

Jego duża dłoń znalazła się pod moim kolanem i przyciągnęła mnie tak, że moja głowa znalazła się na oparciu kanapy. Jedno z moich kolan jest na jego klatce piersiowej, a drugie tuż przy jego boku. Szatyn upewnił się, że może się wślizgnąć pomiędzy moje nogi, i cholera, przycisnął swoje krocze do mojego. Impuls elektryczny przebiegł przez moje ciało, a ja cicho jęknęłam. Następnie chwycił tył moich ud i poruszył lekko głową. Jego język ociera się o mój, a moje ręce powędrowały na jego szyję, przysuwając go bliżej.
Moje myśli były tylko przy Justinie, ponieważ przygryzł między zębami moją dolną wargę, po czym znów mnie pocałował.
- Mmm - odetchnął w moje usta i zaczął składać pocałunki w dół mojej szyi.
Przygryzłam wargę, przymykając oczy, bo czuję się niesamowicie, a nie chcę wypuścić z siebie żenującego jęku.

W tym momencie całe moje ciało trzęsie się, ponieważ on sprawia, że czuję się tak niesamowicie.
- Taka idealna - wyszeptał w moją skórę, po czym owinął ręce wokół moich pleców, siadając i kładąc się z powrotem na kanapie. Zmienił naszą pozycję, tak, że siedzę teraz na nim okrakiem. W świetle świec jego oczy są ciemne. Przyciągnął mnie bliżej do siebie, zamykając ramiona wokół mojej talii. Moje serce podskoczyło na jego słowa, a chłopak nadal kontynuował całowanie mojego karku, po czym złączył nasze usta.
Justin zacisnął palce na mojej talii i dociągnął do siebie, kręcąc swoimi biodrami naprzeciw moich. Moje uda otarły się o jego. Odważnie spróbowałam pocałować jego szyję. Chłopak przycisnął mnie mocniej do siebie, po czym odrzucił głowę do tyłu i jęknął.
- Cholera, ah - wymamrotał.
Nagle moje myśli powróciły do rzeczywistości i zauważyłam wielkie wybrzuszenie w jego spodniach.
Cholera
- Um, przepraszam. - szepnęłam do niego i zsunęłam się z jego kolan.
Chłopak spojrzał w to samo miejsce gdzie ja i przeklną, po czym poszedł do łazienki.

Zdecydowanie za dużo tego. Oparłam się o oparcie sofy i wypuściłam powietrze z świstem.
Szybkim ruchem związałam swoje włosy w gumkę i odebrałam dzwoniący telefon.
- Jas!? Proszę, przyjdź szybko za chwilę mam pracę a nie mam z kim zostawić Sam'a! - zaczęła krzyczeć Miranda. O nie, znowu będę musiała siedzieć z tym dzieciakiem. Sam - 7 letni kuzyn Mirandy. Jest nieznośny. 
- Muszę..
- Proszę! - krzyknęła zdesperowana.
- Ugh, okej. - powiedziałam szybko i rozłączyłam się, ona to wie jak mi spieprzyć dzień.
Zauważyłam w progu stojącego Justina i wiedziałam, że wie o co chodzi.
- Więc mnie zostawiasz? - zrobił smutna minę, a ja się zaśmiałam.
- Przepraszam, muszę, ale ty możesz wpaść do mnie. - wytknęłam mu język i zabrałam torebkę.
- Może później, radź sobie sama z tym dzieciakiem. - podniósł ręce w geście obronnym.
- Nienawidzę Cię. - zmrużyłam do niego oczy i podeszłam do wieszaka na kurtki. 
- Oboje wiemy, że to nie prawda. - zagwizdał.
Nie pozostało mi nic innego jak wrócić do domu. Zabrałam swój płaszcz i opuściłam dom zamykając za sobą drzwi.  W pewnym sensie odetchnęłam, że nie musiałam dziś rozmawiać z Justin'em o wczorajszej "propozycji". Moje nogi byli zmęczone i obolałe, nie chciało mi się nawet wsiadać do taksówki, bo wiedziałam, że sprawię swoim dwóm kończynom jeszcze większy ból, ale w końcu jakoś musiałam dojechać do domu. 

Wysiadłam z taksówki na parkingu tuż przy mieszkaniu i podziękowałam kierowcy. Upewniłam się, że wszystko, czego potrzebowałam znajduje się w torebce i zabierając ją ze sobą, wysiadłam z samochodu. Jak to zazwyczaj jest w damskich torbach, musiałam się wysilić, aby znaleźć klucze do mieszkania, które oczywiście tak po prostu wrzuciłam. Wsadziłam klucz do drzwi wejściowych i nie robiąc większego hałasu weszłam po cichu. 
Już przy progu zauważyła moją przyjaciółkę lecącą do drzwi nawet nie racząc powiedzieć "Pa" Wybiegła z domu.
- I co ja teraz zrobię. - popatrzyłam zmęczona na uśmiechającego się w salonie chłopczyka.
Skrzyżowałam ręce na piersiach i podniosłam brwi do góry, po czym zaczęłam się śmiać z jego wyrazu twarzy. Wyglądał niczym napalone dziecko na żelki. Jego brązowe tęczówki błyszczały pod wpływem światła co dawało im efekt słodkiego, urzekającego spojrzenia. Sam zdecydowanie należał do kręgu ładnych dzieciaków. Delikatnie opalona skóra, ciemne oczy, i piękny uśmiech. W przyszłości pewnie będzie łameczem serc ale jak na razie jest upierdliwym dzieckiem.

A przede mną teraz dłuuuugi dzień.

Znowu zawaliłam?
Przepraszam, ale ja po prostu już nie nadążam, nie spodziewałam się, że będziemy mieć tyle kartkówek, zaliczyłam już nawet 2 prace klasowe :c
Rozdziały nie będą często ale postaram się jak tylko mogę.

+ Zapraszam, jeśli macie jakieś pytania (niedotyczące ff tylko mnie)
@Viilllegas



czwartek, 11 września 2014

Rozdział 17

Kiedy Taylor wyszedł z moje domu, zauważyłem drobne ciało Jasmine stojące sztywno na schodach. 

Przełknąłem głośno ślinę.
- Co jest? - zapytałem, na co pokręciła głową. Wiedziałem, że słyszała to co powiedział mój brat. W tej chwili uciekłbym stąd jak najdalej, ale nie mogę.
- Więc? - pospiesza mnie dziewczyna.
- To... to nie to co myślisz. - westchnął.
- Więc co? Może ja tego wcale nie słyszałam? Co jeszcze wymyślisz? - prychnęła ze złością.
- Wiem jak to wygląda, ale ja po prostu Ci to wytłumaczę i wszystko będzie w porządku...- tłumaczyłem z nadzieją.
- Wątpię... - szepnęła.
- Kiedyś... to znaczy nawet w czasie związku z Jessicą poznawałem młode dziewczyny. - spojrzałem jej w oczy, na co odwróciła wzrok. - Podobały mi się... i wiadomo co z tego wyszło. - brunetka nagle rozszerzyła oczy.
- C-co było? - szepnęłam a za razem krzyknęła.
- Seks, różne zabawy. One wiedziały, że nic z tego nie będzie, więc...
- Ile lat?
- Co ile lat? - zapytałem zdezorientowany.
- Ile one miały lat?
- Um...17 coś takiego. - spuściłem głowę.
- To się zdarzyło w szpitalu, dokładnie tak jak ze mną? - zauważyłem, że oczy się jej zaszkliły a dolna warga zadrżała.
- Tak 
- Czyli...jestem następną? - w jej głosie niemal było słychać płacz.
- Nie! Nie, oczywiście, że nie. Nie planowałem tego z tobą, chciałem z tym skończyć, ale zjawiłaś się ty i wiedziałem, że to nieodpowiednie. Ale nie umiałem przestać, przyciągałaś mnie. - powiedziałem szybko.
- Jak mam Ci wierzyć? - wiedziałem, że już płacze. Chciałem ja przytulić ale wiem, że by mnie odepchnęła.
- Zaufaj mi..
- Nie umiem. - szepnęła i pobiegła na górę zamykając za sobą drzwi.
Westchnąłem głośno i podszedłem do wazonu na komodzie. Wziąłem go w dłonie i rzuciłem mocno o ścianę, krzycząc.
Czemu zawsze muszę wszystko spieprzyć? 
Jasmine POV
Ubierałam się na spotkanie z przyjaciółmi Justina. Oczywiście nadal jesteśmy skłóceni, lecz przy znajomych muszę zachować pozory. Nie wiem jak to wyjdzie, nie zamierzam udawać, całując go czy inne. Po prostu nie będę robić scen.
Darzę go wieloma uczuciami ale czasem po prostu nie mogę ich określić. Jak to się potoczy?
Jestem tego cholernie ciekawa, ale na chwile obecną nie mogę nic powiedzieć. Niczego nie jestem pewna, czuję przy ni inna. 
On mnie zmienia...
*
Piliśmy wszyscy drinki i jedliśmy lody. Tak, to dziwne, ale dziwniejsze jest w tym to, że nawet się dogadywałam z przyjaciółmi Justin'a. Nie są tacy źli jak sobie myślałam. Chłopakowi widocznie nie pasowało, że rozmawiałam więcej z innymi niż z nim. No cóż, ale sam tego chciał. Nie miał już więcej kłamać, nie miał nic przede mną ukrywać. 
Miałam już przyjąć następna porcję pysznych, puszystych, waniliowych lodów, lecz facet koło mnie odchrząknął. Spojrzałam w górę i zauważyłam blondyna z pięknymi, niebieskimi oczami.
- Hej - powiedział nieśmiało. Uśmiechnęłam się do niego pogodnie, był przesłodki.
- J-ja chciałem zapytać czy jesteś zajęta, bo na prawdę mi się podobasz i może chciałbyś mi dać swój numer? - zapytał znowu się prześlicznie uśmiechając.
Justin odwrócił ciemny wzrok za okno i zacisnął pięść. 
Nie wiedziałam co powiedzieć, nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Przenigdy. To było dziwne uczucie.... ale przyjemne.
Wyglądał na przystojnego. Głupio byłoby odmówić? To chyba oczywiste, nawet nie chce odmawiać.
Już miałam powiedzieć "tak" kiedy Justin uderzył pięścią w stół i posłał chłopakowi spojrzenie śmierci. 
Na prawdę, teraz to nawet ja go się bałam.
Patrzyliśmy oboje z zaciekawieniem na Justina. 
- Jaki jest twój problem koleś? - zapytał zmieszany blondyn.
- Jak w ogóle śmiesz rozmawiać z moją dziewczyną? - warknął groźnie szatyn.
Spojrzałam na niego zdezorientowana, niepewna dokładnie co powiedział.
"Moja dziewczyna"
- Okej, uspokój się. Nie wiedziałem. - skinął zrozumiale chłopak koło mnie.
Justin uśmiechnął się złośliwie i wstał od stołu, zaciskając pięść jeszcze mocniej.
- Masz z tym problem kurwa? - krzyknął brunet.
Facet pokręcił głową dziko.
- N-ie - za jąkał się.
- Więc spierdalaj! - krzyknął Justin jeszcze głośniej. Co w niego wstąpiło, ten chłopak nic takiego nie zrobił. No, oczywiście poprosił mnie o numer ale gdybym wiedziała, że Justin tak zareaguje, nawet bym na niego nie spojrzała. 
Ładny chłopak tylko na mnie spojrzał wzrokiem pełnym strachu i szybko opuścił bar. 
Brunet oddychał szybko, jego ciało drżało a twarz była czerwona. Co jest? Nigdy go nie widziałam go tak wściekłego wcześniej. Wiedziałam, że był czasem agresywny, ale nie tak. Ta strona mnie przeraziła.
Kiedy chłopak z groźnym wzrokiem złapał mnie za rękę  nie sprzeciwiałam się. Nie miałam zamiaru anie odwagi. Czy to zazdrość? I dlaczego powiedział, że jestem jego dziewczyną? Miałam w głowie mętlik. 
Po kilku minutach drogi Justin stanął koło małego parku i odwrócił się w moją stronę. W tym momencie moje serce zaczęło bić szybciej a krew w moich żyłam podskoczyła. Ten wzrok. ta osoba. Ta cisza była nie do zniesienia. Chciałam coś powiedzieć, chciałam wydobyć coś z moich słów ale nie umiałam. 
- Dlaczego? - zapytałam.
- Nie - pokręcił głową przecząc. Wiedziałam, że nie będzie chciał ze mną rozmawiać ale powinien wiedzieć, że musimy.
- Justin...
- Chciałem Cię po prostu chronić. - powiedział już spokojniej.
- Nie, nawet go nie znałeś. Nie chciałeś mnie chronić. - powiedziałam twardo. - Wytłumacz!
Nawet mu nie wierzyłam, że chciał mnie chronić. Nie znał tego faceta, nigdy go nie widział. Wiedziałam, że to coś innego.
- Wiem, że przesadziłem....ale zrozum, że nie chciałem...
- Nie chciałeś?
Spojrzał na mnie dyskretnie i wciągnął mocno powietrze do płuc, zdenerwowany. 
- Nie chciałem widzieć jak dotyka Cię inny mężczyzna. - westchnął a moje serce podskoczyło z radości. Tak, z radości.
- Czemu od razu tego nie powiedziałeś? - zapytałam.
- Nie wiem... Nie umiałem.
Patrzyliśmy na siebie jeszcze parę minut a potem nasze ciała się w pełni rozluźniły. Prawdą było to, że mieliśmy wiele do omówienia, wyjaśnienia.
- Jeśli mam być szczera to był na prawdę 
- Nawet ze mną nie pogrywaj - warknął.
- Przepraszam - szepnęłam. Chłopak wrócił do swojej naturalnej miny i chciał mnie przytulić. 
- Nie, nadal musimy dużo wyjaśnić. - chłopak tylko westchnął i pokiwał zrozumiale. 
Chciał już powędrować w stronę samochodu ale ja znowu się odezwałam.
- Czemu nazwałeś mnie swoją dziewczyną?
Chłopak na moje słowa zesztywniał. Zajęło mu parę sekund odwrócenie się w moja stronę.
Byłam pewna, że coś do mnie czuję, że czuje to samo co ja. Tylko, że ja sama nie mogłam określić swoich uczuć. Może czuje się tak samo?
Chciałbym być zdecydowanym człowiekiem, chciałabym wiedzieć na czym stoję. Tym czasem moje życie wygląda jak karuzela.
 - Bo może chce. - odpowiedział nagle chłopak a świat się dosłownie na chwile zatrzymał.



Jak tam w szkole?
U mnie pełno nauki...
W końcu 3 Gimnazjum :)

Komentujcie!

poniedziałek, 1 września 2014

Rozdział 16

Kiedy wstałam od razu zaczęłam miałam 3 nieodebrane połączenia, gdy oddzwoniłam okazało się, że był to Justin. Porozmawiałam z nim krótko, a następnie zeszłam na dół.
Już na schodach usłyszałam głośne odgłosy i stukanie.
Miranda prawdopodobnie sprzątała, ponieważ w ręce miała szmatkę do wycierania kurzy. Podeszłam do radia i ściszyłam muzykę. Szatynka od razu się odwróciła w moją stronę z przerażoną twarzą, ale po chwili malowała się tylko złość.
- Jas! - pisnęła - Puka się. - podniosła ręce do góry w bezradności.
- A myślisz, że co ja robiłam? - dziewczyna tylko westchnęła i po chwili na jej twarzy pojawił się uśmiech. 
- Dobrze Cie widzieć wyspaną. - Tak, ostatnie noce miałam straszne. Podeszła do mnie. - Sprzątałam - zaśmiała się pokazując otoczenie wokół niej.
- Właśnie widzę. - także zachichotałam. 
Odgarnęła różne rzeczy z kanapy i poklepała miejsce obok mnie. 
- Pomożesz? - zapytała.
- Oczywiście! - od razu obydwie wzięłyśmy się do roboty.
Włączyłam muzykę i zaczęłam zamiatać podłogę poruszając biodrami jak Miranda wcześniej. 
Dziewczyna zaśmiała się razem ze mną i zaczęła śpiewać.

"You know what to do with that big fat butt 

Wiggle, wiggle, wiggle
Wiggle, wiggle, wiggle
Wiggle, wiggle, wiggle"

Właśnie za to ją kocham, mogę przy niej i z nią robić co tylko chcę. Jest wspaniała. Czuje się przy niej bardzo swobodnie. Jakbym ją znała od urodzenia. 
Podeszłam do ściany pełnej napisów, pamiątek, obrazów. Zaczęłam wycierać kurze z półek i kiedy miałam podejść do ogromnego obrazu na lewej ścianie zerknęłam na napis wyryty przy oknie.

"Mówisz, że kochasz deszcz, a rozkładasz parasolkę kiedy zaczyna padać. Mówisz, że kochasz słońce, a chowasz się w cieniu, gdy zaczyna świecić. Mówisz, kochasz wiatr, a zamykasz okno, gdy zaczyna wiać. Właśnie dlatego boje się, kiedy mówisz, że mnie kochasz"

Cytat z naszej ulubionej książki. Miałyśmy wtedy 16 lat, postanowiliśmy poprosić jej rodziców o  wyrycie tego napisu na tej ścianie. Ponieważ, kiedyś tu była kanapa, kanapa na której siedziałyśmy godzinami. I wtedy właśnie czytałyśmy, pisałyśmy pamiętniki, książki. To były wspaniałe czasy. 
Uśmiechnęłam się na te wspomnienia.

Resztę dnia, spędziłam na dalszym sprzątaniu i reszty porządkach. Zadzwoniło parę osób pytając czy wszystko w porządku, ale to wszystko, w skrócie strasznie ciężki i nudny dzień.

Miranda zaprosiła wieczorem jeszcze grupkę naszych kumpeli. Od zawsze, kiedy się spotykałyśmy, kończyło się to nocnym alkoholem i nockami. Oczywiście głównym tematem byłam ja i Justin. Nigdy bym się nie spodziewała po nich takich słów "seksowny" "przystojny" "może u mnie zamieszkać" "chętnie bym się nim zaopiekowała" skierowanych do mojego... właściwie nadal nie wiem kim dla mnie jest. Ludzie oceniają innych po plotkach, wyglądzie. A czasem po prostu nie wiedzą, jaki człowiek jest wspaniały w środku. Nie znają go osobiście, ale myślą, że mają podstawy do oceniania ich. Nie wiem, jaki jest Justin, więc nigdy nie będę go oceniać. 

Chciałabym kiedyś wyjść z mieszkania i zacząć od nowa, ale z drugiej strony nie wiem czy by coś się zmieniło... Musiałabym zacząć w innym miejscu z innymi osobami, wtedy może tak.

Z rozmyśleń wyciągnęła mnie Alice, mówiąc, że jest już siedemnasta. Wciągnęłam mocno powietrze, rozluźniając się.
Czas na mnie.
Mam się spotkać z Justinem.
Chciała bym być silna, odważna i obojętna do wszystkiego, ale jestem sobą, jestem taka jaka jestem i nie mogę niestety tego zmienić. Trzeba uwzględnić możliwość, że Bóg cię nie lubi. Możliwe, że Bóg nas nienawidzi, ale można też myśleć, że Bóg coś dla nas zaplanował. Tylko za cholerę nie wiem co, bo jakoś do tej pory przytrafiają mi się same nieszczęścia. Nie znam go bardzo, a ufam... tak jakby ufam, może nie jest odpowiednim człowiekiem. A jednak świeciła we mnie drwiąca iskierka nieokreślonej nadziei, która momentami sprawiała, że zapominałam o gorzkim smaku zgniłego szpiku świata. Mała, słaba iskierka, jedyna bariera między mną a autodestrukcją.
Może moje życie jest do bani, ale.... nadal czuję że mam dla kogoś żyć, tylko jeszcze nie wiem dla kogo....
Wysiadam z samochodu pożyczonego od Lily i kieruję się w stronę domu. Justin już stoi przy drzwiach, a ja wciskam ciche "hej" i włażę szybko.
- Strasznie zimno. - marudzę. Chłopak tylko chichocze i otula mnie swoimi ramionami.
- Cieszę się, że przyszłaś. - mruknął.
- Dlaczego miałabym nie?
- Nie wiem, po prostu... - odpowiada niezrozumiale i idzie w stronę kuchni.
- Chcesz coś do picia? - pyta.
- Nie dzięki, chciałam po prostu spędzić z tobą trochę czasu. - uśmiecham się.
Kiedy Justin ma do mnie podejść i mnie pocałować do domu otwierają się drzwi i wparowuje do nas Taylor.
- Cześć! - krzyczy radośnie.
- O nie... - jęczy chłopak naprzeciwko mnie. 
I wtedy coś sobie uświadamiam.
Przypadkowe spotkanie jest czymś najmniej przypadkowym w naszym życiu, ci  którzy pisują do siebie na liniowanym papierze, a smutkiem dzielą się razem. Zabierają z siebie wszystkie zmartwienia, kiedy tylko są koło siebie. Chodziliśmy nie szukając się, ale wiedząc, że chodzimy po to, żeby się znaleźć. Ciągle żyjemy od początku, i tak w kółko. Wszystko co zaczynamy, robimy zmienia nasze życie. Niestety, nie zawsze na dobre... Ta czynność zawsze sprowadza się do dwóch możliwości. Zacząć żyć lub zacząć umierać.
Nigdy bym nie przypuszczała, że zakocham się w bracie Taylor'a. Zabawne nie? Jak życie może nas pokierować. To po prostu niesamowite.
- Muszę tylko coś wziąć. - podnosi ręce w geście obronnym.
Spojrzałam na Justina i zauważyłam, że już siedzi rozwalony na sofie. Chciałam zabrać telefon z kanapy , lecz w tym samym czasie ciemnooki wstał i zderzył się ze mną. Przesunęłam się w prawą stronę, kiedy on w lewą. Nienawidzę takich sytuacji. Oboje próbując się wyminąć, wpadłam mu prosto swoimi ustami do jego. 

Moje serce w tym momencie się zatrzymał.

Widać było, że chłopak też był zaskoczony. Co właśnie się stało? Odsunęłam się od niego jak najdalej tylko mogłam.
- O mój Boże, przepraszam. - szepnęłam panicznie, zakrywając usta dłonią. Chłopak przesunął dwoma palcami po górnej wardze i się skrzywił.
- Chyba krwawi mi warga... - zaśmiał się. - Jesteś kiepska w nieplanowanych pocałunkach. – powiedział, na co lekko go uderzyłam w ramię, ale także się zaśmiałam.
- Przepraszam... - powiedziałam ponownie.
- Lepiej tak dużo nie gadaj, tylko to napraw. - przybliżył się do mnie a ja już wiedziałam co mu chodzi po głowie.
Odwzajemniłam gest i przybliżyłam się na tyle żeby złączyć nasze usta razem. Oczywiście, że nam się nie udało. Taylor nagle wbiega z góry mówiąc, że znalazł "coś" Widać było po minie Justin'a, że ma ochotę się na niego rzucić. 
- Co jest? - zapytał brunet.
- Nic kurwa idź już. - powiedział Justin przez zaciśnięte zęby. Chłopak jeszcze parę razy pytał, czy nie może zostać. Wiem, że robił nam na złość, bo ciągle się do mnie uśmiechał. Wkurzając tym także Justina. Nie wiecie nawet jak zareagował, kiedy mnie przytulił. Odciągnął gwałtownie chłopaka ode mnie krzycząc, żeby sobie znalazł własną dziewczynę. Nie wiem, czy Justin miał na myśli, że jestem jego dziewczyną czy po prostu "dziewczyna". To było bardzo trudne do rozgryzienia, sama nie wiedziałam, co się z nami działo. Nie wiedziałam na czym stoimy.
- Dobra stary, ja sobie tylko żartuje. - mówi Taylor śmiejąc się przerwami, za to twarz Justin'a była cała czerwona ze złości.
- Daj spokój nie widzisz, że wkurzasz tym Justin'a? - powiedziałam trochę podirytowana.
- A czy nie to miałem zamiar? - znowu się śmieje a ja wywracam oczami.
- Okej, okej, wychodzę... - mówi idąc do drzwi.
- A ja do toalety. - kierując się po schodach do łazienki, słyszę jak rozmawiają. Oni na prawdę powinni się leczyć, najpierw się biją a potem rozmawiają jakby nigdy nic. 
Chciałam już odtworzyć drzwi, ale coś przykuło moją uwagę. A dokładniej ich rozmowa.

- Mam tylko na dzieje, że ona nie jest następną... - słyszę głos Taylor i zamieram. "Następną"? 





Skreślam z informowanych:
@livibiebsxx
O Boże, jak mi się ten rozdział nie podoba.
Do tego dzisiaj szkoła!
Jak tam u was?
Mój plan jest chyba najgorszy jaki mógłby być, eh.
+ Dziękuję z 40 tys. wyświetleń!