wtorek, 30 grudnia 2014

Rozdział 22

- Nie powinieneś - szepnęłam widząc Justina z papierosem w ręku.
- Wielu rzeczy nie powinienem. 
- Co jest? - zapytałam, słysząc jego ton i sposób zachowania.
- Nic - sapnął.
Po chwili zgasił papierosa butem i odwrócił się w moją stronę z uśmiechem, wiedziałam, że sztucznym. - Nic - powtórzył i chciał wyjść.
- Powiedz mi. - zażądałam.
- Nie powinno Cię to interesować. - wyszarpnął się z mojego uścisku na jego ramieniu.
- Przestań mnie tak od siebie ciągle odpychać. Czy tak się zachowuje para? - zapytałam, zła na niego.
Chłopak nic nie odpowiedział, lecz powoli wyszedł.
Stałam tam trochę oszołomiona ale i zmartwiona, coś musi być na rzeczy. Czasem po prostu cofamy się do punktu wyjścia i żadne z nas nie umie znowu zrobić kroku do przodu. Żadne z nas nie umie zacząć tego naprawiać.

Justin POV

Schowałem papiery od lekarza i usiadłem na łóżku z rękoma zawieszonymi na głowie. Nie przerażało mnie badanie diagnoz, czy wszystkich tych kurewskich rzeczy. Przerażał mnie to, że to nie ja wystawiałem diagnozę komuś, to nie ja badałem kogoś.
To ja byłem pacjentem...

Jeszcze nigdy nie byłem w aż takim wielkim gównie, z dnia na dzień dochodziły problemy. Nie miałem nawet czasu nacieszyć się osobą, którą kochałem całym sercem. Nigdy nie przypuszczałem, że spotka mnie takie szczęście, ale jeszcze bardziej nie spodziewałem się, że przez moją głupotę z przeszłości, odbiorą mi je...

***

To było wszystko, co mogłem zrobić, by nie zacząć się śmiać, gdy ją zobaczyłem, nawet będąc tak zmęczonym, jak byłem. 
- Wszystko w porządku? - zapytałem.
- Wspaniale - powiedziała nijakim głosem.
I kiedy widok suszonego owocu przyklejonego do jej czoła był wystarczający, bym się głośno roześmiał, ważniejsze w tym momencie było dowiedzenie się, dlaczego kłamała. 
Każdy mężczyzna warty swojej kobiety potrafi dostrzec, kiedy udaje. Chrzęścił pod moimi stopami, gdy wchodziłem, był na całej podłodze. A dlaczego właściwie?
Gdy wszedłem głębiej, rozejrzałem się dookoła i zauważyłem, że moja dziewczyna była zajęta. Moja dziewczyna. Jezu, to brzmiało tak banalnie, a jednocześnie kurewsko fantastycznie. Moje oczy dostrzegły ciasta, ciasteczka, czekoladowe ciasteczka, a potem, cholera jasna, jej tyłek. Dobra, stop. O czym ja myślę.
stała tam, piękna w tym bałaganie i zastanawiałem się, dlaczego, u diabła, nie była ze mną szczera.
Kochałem tę kobietę.


Kochałem tę kobietę. Musiała to wiedzieć, i wiedziała... mam nadzieję.

Obserwowałem, jak Jas gwałtownie podrzuca i gniecie na blacie bryłę białego, puszystego ciasta, przekręca je, a jej twarz jest zarumieniona. Widać było, że ma zły humor, ale co, u diabła, zrobił jej ten nieszkodliwy kawałek ciasta, że jest taka sfrustrowana?

Podszedłem do niej i przeczesałem jej włosy za uchem, gdy ona kontynuowała ugniatanie i przekręcanie. Zadrżała pod moim dotykiem, a na jej twarzy pojawiło się napięcie.
- Porozmawiamy o tym? – zapytałem cicho, przysuwając nos do jej szyi i wdychając jej zapach.
Brązowy cukier, miód, ciepły i przytulny. Jej ciało przylgnęło do mojego przez milisekundę, ale potem zdawała się otrząsnąć i powróciła do ugniatania chleba.
- A co jest tutaj do obgadania? Nie wiem nawet, o czym mówisz. – odpowiedziała, unikając mojego wzroku, ale na jej szyi pojawił się wymowny rumieniec. Zamierzałem położyć temu kres.
- Piękna dziewczynko, chodź, porozmawiaj ze mną – zachęcałem, trąciłem nosem jej szyję i czułem, jak moje ciało, jak zawsze, odpowiada na jej bliskość. – Jeśli ma to wszystko działać, musimy ze sobą rozmawiać.

Raz jeszcze podniosła ciasto i rzuciła nim o ścianę. Rozprysło się i skapywało, lepkie jak te obrzydliwe, łaskoczące rzeczy, którymi zwykłem się bawić jako dziecko. Odwróciła się twarzą do mnie, jej buzia nadal była czerwona, ale jej oczy płonęły.
- Co to miało być? – zapytałem, wskazując głową na ciasto.
- Ciasto, to miało być ciasto. – odpowiedziała szybko, rozgorączkowanym głosem.
- Założę się, że byłoby dobre.
- Dużo z nim roboty, prawie za dużo.
- Możemy spróbować znowu. Chętnie ci pomogę.
- Nie wiesz, na co się piszesz, wiesz, jakie to skomplikowane? Jak wiele kroków trzeba zrobić? Jak długo to schodzi?
- Dobre rzeczy przychodzą do tych, którzy czekają.
- Chryste, Justin, nie masz pojęcia, pragnę tego tak bardzo, prawdopodobnie nawet bardziej niż ty.
- Robią z tego dobre ciasta, prawda?
- Czekaj, co? O czym ty, do diabła, mówisz?
- O tym czymś na ścianie, czyż nie? To jakiś inny rodzaj, co nie? Hej, przestań walić głową o blat. – Spanikowałem, gdy zobaczyłem, jak wali rytmicznie czołem o granit, przez co miała jeszcze więcej mąki na twarzy. Chociaż nadal była piękna. Ale nie chciałem dziewczyny z uszkodzonym mózgiem, więc spróbowałem wejść pomiędzy nią, a blat, zanim granit wygra.
Zaśmiałem się, ale tylko przez chwilę, ponieważ zauważyłem u niej spływające łzy po policzku.

- Nie mogę dłużej tego znosić, masz te swoje zasrane humorki, rozumiem, ale dlaczego nie możesz się nigdy podzielić tym ze mną. Czy nie sadzisz, że tak byłoby łatwiej dla nas obojga? - mówiła coraz głośniej. 
- Każdy ma swoje tajemnice...
- Każdy ma swoje tajemnice? Zwariowałeś? W takim razie całe twoje życie jest jedną wielką tajemnicą. Staram się tobie mówić wszystko, ponieważ nawet sam to ze mnie wyciągasz. A ja nie mogę się dowiedzieć o tobie najmniejszych drobnostek? Czemu nigdy się ze mną nie dzielisz swoimi zmartwieniami czy czymkolwiek? - przez chwilę nawet nie potrafiła wziąć tchu. 
Ja ją rozumiałem, ponieważ sam byłem na siebie zły za to jaki jestem, ale cholera, nie potrafiłem tego zmienić, po prostu nie potrafiłem.

I w tym momencie powiedziałem "pieprzyć to" - człowiek nie żyje wiecznie. Jest moja, ja jestem jej. Czemu nie mogę być z nią po prostu szczery. Pogodziłem się z tym, że ludzie ode mnie odchodzą, a jeśli ma ode mnie odejść, to z powodu mojego charakteru, mojego głupiego trybu życia. Trudno się mówi.

- Masz rację jestem skończony, jestem popieprzony na wiele sposobów, ale jesteś moją dziewczyną i zasługujesz na prawdę. - podszedłem do niej z wielkim uśmiechem i pocałowałem ją, mocno.
- Więc mnie już nie będziesz odpychał od swoich problemów?.. - zapytała niepewnie.
- Nie będę.
Szkoda tylko, że nie do końca czułem się tego pewien...

Zrelaksowała się, a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Piękna. Przesunąłem palcami po jej brzuchu, biodrach, udach a potem wróciłem do jej ust. Utknęła ze mną. Tak właściwie to była przyklejona do mnie, dzięki tym wszystkim rzeczom, które na nią położyłem, ale z pewnością utknęła. Czy zawsze jest tak łatwo, gdy się zakochujesz? Ponieważ to, tutaj, było proste i łatwe, i nie żartowałem, gdy mówiłem, że uwielbiam wyzwania. Ona jest moim wyzwaniem.

Biały szum wypełnił mi uszy, gdy moje palce u nóg i rąk jako pierwsze usłyszeli wieści. Zwinęły się, małe iskry energii przepływały w górę i w dół, przeszywając każdy nerw i każdą komórkę, które pragnęły tego od miesięcy. Jedne komórki dały znać drugim, komunikując swoim siostrom, że dzieje się coś fantastycznego. Wiadomość rozchodziła się, wędrując po moim własnym kontynencie.

Ona wpędzi mnie do grobu.
Obserwowałem ją z tyłu, jak idzie w stronę łazienki, przedziera się przez rupiecie na podłodze i poprawia obrazek, który wisiał krzywo na ścianie. 
- Dochodzisz? Bo ja z pewnością... – usłyszałem wołanie Jasmine, przekrzykiwała wodę i śmiała się z własnego żartu. Raz jeszcze się uśmiechnąłem sam do siebie i wstałem, wszedłem do środka, znajdując ją już pod prysznicem, fartuch, nareszcie pokonany, leżał na podłodze. Patrzyłem na nią, nagą, pokrytą pianą i wziąłem głęboki wdech. Uśmiechała się i patrzyła na mnie diabelnie, moje ciało natychmiast zareagowało na jej spojrzenie.
Po chwili zamknęła kabinę i zaśmiała się z mojej głupoty, ponieważ już zacząłem rozpinać spodnie. Zapiąłem je spowrotem i chciałem wyjść zrezygnowany, ale usłyszałem "wchodź"
Wszedłem do środka, a jej ręce od razu odnalazły moje plecy i przycisnęły jej ciało do mnie.
- To takie przyjemne – wymamrotała w moją skórę.
- Taak.
Milczeliśmy i napawaliśmy się uczuciem wody spływającej po nas. Przytulałem ją blisko siebie i czułem, jak jej piersi unoszą się i opadają z każdym oddechem. Moje ręce pełne były Jasmine i nie chciałem niczego więcej.
- Jasmine?
- Hmm?
- Nie mogę uwierzyć, że można tak bardzo kochać jak ja ciebie.
Dziewczyna tylko się zaśmiała i znów mnie przytuliła.

***

Podszedłem do szafki nocnej i znów wyjąłem te pieprzone papiery. Odchyliłem głowę do tyłu i mocno zaciągnąłem się powietrzem. Po chwili odwróciłem się w stronę dziewczyny, a z moich oczu wypłynęła jedna samotna łza.




Wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku!
(wyłączyłam komentarze, tylko po tym rozdziałem oczywiście)
*Fragment z książki "Nie dajesz mi spać"
+ ask.fm/S_Wag